Cześć!
Dzisiaj będzie trochę "pogodynkowo", ale zacznę od małej spowiedzi. Posta zaczęłam pisać w poniedziałek... Wtedy panowały warunki o których wspominam poniżej, po czym jak na zawołanie przyszły 3 dni deszczowe no i dziś nagle wróciło lato. Tak więc trochę nieprofesjonalnie ale pozwólcie, że zacznę jeszcze raz tak jak zrobiłam to we wtorek.
Chyba norweski upał mnie zainspirował. Po dwóch deszczowych dniach wróciło do nas słońce i iście afrykańskie temperatury, co w Oslo oznacza około 25 stopni. ;) Tutaj naprawdę nie potrzeba 30 paru kresek na termometrze, żeby się "zagotować". Choć te też nam się ostatnio zdarzały a wtedy to już można tylko "wykipieć". Nie wiem z czego to wynika. Może z faktu, że przez większą część roku jest tu raczej chłodno, więc jak nagle wyskoczy 20 parę kresek od razu wszyscy rozbierają się niemal do naga :P. No może poza całą liczną społecznością muzułmańską, ale to inna bajka. ;) W sumie teraz rozumiem Norwegów, którzy od lat przyjeżdżali/ją nadal do Poznania na studia medyczne. Ilekroć spotykałam, widziałam ich wiosną na ulicy byli porozbierani do szortów i t-shirta. Dla nich 15 stopni to było i pewnie nadal jest preludium do lata, pomijając fakt, że było/jest to 15 stopni w okresie kwiecień, czasem marzec. Liczy się fakt jaki obserwują na termometrze za oknem. My jesteśmy bardziej przyzwyczajeni do tego, żeby modowo być dopasowanym do pory roku. Nie zawsze, ale często pokutuje u nas jeszcze przekonanie, że skoro jest wiosna to nie można przesadzać i od razu biegać w krótkim rękawku i krótkich spodenkach. A tymczasem pory roku nie są w Polsce takie jakie były (przynajmniej dla mnie) w okresie dzieciństwa., czyli w latach 80tych. Klimat się zmienia, a my (uważam) powinniśmy razem z nim ;). Zima potrafi teraz być ciepła, lato deszczowe, jesień z opadami śniegu. Wszystko się poprzestawiało i chyba kurczowe trzymanie się starych przyzwyczajeń, że tak a nie inaczej należy być ubranym w danej porze roku na nic się zda. A już najbardziej męczy mnie podejście w stylu, co ludzie powiedzą, jak cię zobaczą tak lekko ubraną wiosną. Pozdrawiam wszystkich tych, którzy nigdy nie musieli mierzyć się z taką krytyką, szczęściarze ;D. Może to obawa przed tym, że "zmrozi" ich na mój widok ;P (taka mała dygresja). Swoją drogą powiem Wam, że te same temperatury panujące jednocześnie w Polsce i Norwegii są inaczej odczuwalne w obu krajach. A już największa różnica występuje między Polską a Laponią. Tam, sroga, głęboka zima z -20, -30 jest przyjemniejsza i lżej odczuwalna niż taka sama w Poznaniu. Nie mówiąc o tym, że obecnie w Poznaniu jest mi zimno przy 5, 10 stopniach na plusie a tu nie aż tak bardzo. Skąd takie różnice? Jeśli chodzi o Laponię kwestia występowania suchego klimatu, mniejsza wilgotność powietrza. W ogóle (nie chcę marudzić) ale Polska coś się ostatnio pogodowo humorzasta zrobiła :). Brakuje mi w niej typowej złotej jesieni, bezburzowego lata, przyjemnej wiosny i śnieżnej zimy. Teraz jest nijako. W Norwegii pory roku są może mniej urozmaicone, ale za to całkiem konkretne i dość przewidywalne. Wiem, że co roku mogę spodziewać się długiej zimy, krótkiej jesieni (najkrótszej zwłaszcza na Północy około 4-6 tyg) i całkiem przyjemnego lata. Brakuje mi jedynie takiej typowej wiosny... Ach, o norweskiej pogodzie mogłabym napisać jeszcze wiele. Przeżyło się tutaj w warunkach -40 jak i +32. :) Ale zamiast dalej dyskutować wstawię Wam kilka zdjęć z różnych lat, różnych pór roku i różnych miejsc w Norwegii. Dodam tylko, że:
Chyba norweski upał mnie zainspirował. Po dwóch deszczowych dniach wróciło do nas słońce i iście afrykańskie temperatury, co w Oslo oznacza około 25 stopni. ;) Tutaj naprawdę nie potrzeba 30 paru kresek na termometrze, żeby się "zagotować". Choć te też nam się ostatnio zdarzały a wtedy to już można tylko "wykipieć". Nie wiem z czego to wynika. Może z faktu, że przez większą część roku jest tu raczej chłodno, więc jak nagle wyskoczy 20 parę kresek od razu wszyscy rozbierają się niemal do naga :P. No może poza całą liczną społecznością muzułmańską, ale to inna bajka. ;) W sumie teraz rozumiem Norwegów, którzy od lat przyjeżdżali/ją nadal do Poznania na studia medyczne. Ilekroć spotykałam, widziałam ich wiosną na ulicy byli porozbierani do szortów i t-shirta. Dla nich 15 stopni to było i pewnie nadal jest preludium do lata, pomijając fakt, że było/jest to 15 stopni w okresie kwiecień, czasem marzec. Liczy się fakt jaki obserwują na termometrze za oknem. My jesteśmy bardziej przyzwyczajeni do tego, żeby modowo być dopasowanym do pory roku. Nie zawsze, ale często pokutuje u nas jeszcze przekonanie, że skoro jest wiosna to nie można przesadzać i od razu biegać w krótkim rękawku i krótkich spodenkach. A tymczasem pory roku nie są w Polsce takie jakie były (przynajmniej dla mnie) w okresie dzieciństwa., czyli w latach 80tych. Klimat się zmienia, a my (uważam) powinniśmy razem z nim ;). Zima potrafi teraz być ciepła, lato deszczowe, jesień z opadami śniegu. Wszystko się poprzestawiało i chyba kurczowe trzymanie się starych przyzwyczajeń, że tak a nie inaczej należy być ubranym w danej porze roku na nic się zda. A już najbardziej męczy mnie podejście w stylu, co ludzie powiedzą, jak cię zobaczą tak lekko ubraną wiosną. Pozdrawiam wszystkich tych, którzy nigdy nie musieli mierzyć się z taką krytyką, szczęściarze ;D. Może to obawa przed tym, że "zmrozi" ich na mój widok ;P (taka mała dygresja). Swoją drogą powiem Wam, że te same temperatury panujące jednocześnie w Polsce i Norwegii są inaczej odczuwalne w obu krajach. A już największa różnica występuje między Polską a Laponią. Tam, sroga, głęboka zima z -20, -30 jest przyjemniejsza i lżej odczuwalna niż taka sama w Poznaniu. Nie mówiąc o tym, że obecnie w Poznaniu jest mi zimno przy 5, 10 stopniach na plusie a tu nie aż tak bardzo. Skąd takie różnice? Jeśli chodzi o Laponię kwestia występowania suchego klimatu, mniejsza wilgotność powietrza. W ogóle (nie chcę marudzić) ale Polska coś się ostatnio pogodowo humorzasta zrobiła :). Brakuje mi w niej typowej złotej jesieni, bezburzowego lata, przyjemnej wiosny i śnieżnej zimy. Teraz jest nijako. W Norwegii pory roku są może mniej urozmaicone, ale za to całkiem konkretne i dość przewidywalne. Wiem, że co roku mogę spodziewać się długiej zimy, krótkiej jesieni (najkrótszej zwłaszcza na Północy około 4-6 tyg) i całkiem przyjemnego lata. Brakuje mi jedynie takiej typowej wiosny... Ach, o norweskiej pogodzie mogłabym napisać jeszcze wiele. Przeżyło się tutaj w warunkach -40 jak i +32. :) Ale zamiast dalej dyskutować wstawię Wam kilka zdjęć z różnych lat, różnych pór roku i różnych miejsc w Norwegii. Dodam tylko, że:
Lato kocham w Oslo, ponieważ jest malowniczo położone nad fjordem, można się kąpać oraz po prostu oferuje tzw. miejskie atrakcje (ogródki restauracyjne, fontanny, deptaki - mnie to nadal kręci, tym bardziej, że miasto jest ładne architektonicznie). Laponia latem jest uciążliwa, gdyż zmaga się z plagą komarów. I to nie taką "plagą" w wersji polskiej, w stylu: "komar mi wleciał do pokoju". Tam występuje prawdziwa plaga, z dużymi nieprzyjemnymi komarami, które w ciągu jednej nocy potrafią "zagryźć" na "śmierć". Piekło na ziemi. A to wszystko z racji, że występuje tam tundra i bagniste tereny. Plusem Laponii latem jest za to dzień polarny o którym wspominałam już wcześniej.
Jesień kocham właśnie na Północy. Komary zapadają wtedy w sen ...zimowy a tundra mieni się wszystkimi kolorami tęczy. Jest przepięknie i nie mówię tego ze sztucznym zachwytem. Zresztą oceńcie sami, choćby ze zdjęć. W Oslo jesień jest raczej przeciętna, deszczowa, taka nijaka. Chyba, że trafi się słoneczny dzień, wtedy potrafi być tu przyjemnie.
Zimę kocham w sumie i w Oslo i daleko na Północy, choć na różne sposoby. W stolicy po miejsku, na Północy chciałoby się powiedzieć po wiejsku (hehe). Wiadomo zima w mieście to nie to samo co zima na bezkresnych terenach za kołem podbiegunowym. W końcu prawdziwa zima panuje tylko w krainie świętego Mikołaja. :) Tam jest po prostu bajkowo. A wszystko przez to, że są to właśnie tereny mało zasiedlone przez co również tryb życia odbiega na nich charakterem od tego w mieście. Można by powiedzieć, że to co w mieście jest już zurbanizowaną formą rozrywki, tam odbywa się w formie dziewiczej. Innymi słowy: trasy narciarskie na dziko, łowienie ryb w przeręblu na środku rzeki, psie lub reniferowe zaprzęgi, itp. Jedyną nowoczesną formą często również rozrywki jest jazda na skuterach śnieżnych.
Za to moją największą miłością spełnianą co roku zimą w Oslo są zawody Pucharu Świata w skokach narciarskich na skoczni Holmenkollen. Wiadomo! :)
A co do wiosny, tutaj jej praktycznie nie ma :).
Za to moją największą miłością spełnianą co roku zimą w Oslo są zawody Pucharu Świata w skokach narciarskich na skoczni Holmenkollen. Wiadomo! :)
A co do wiosny, tutaj jej praktycznie nie ma :).
Ok, czas na małe fotograficzne zestawienie:
Lato w Oslo
![]() |
Plażowicze na Bygdøy |
![]() |
Bygdøy |
Lato w Kautokeino (Laponia)
![]() |
Widok z pracy |
![]() |
Tundra dookoła |
![]() |
Zima w Oslo |
![]() |
Fjord z oddali |
![]() |
Skocznia Holmenkollen |
![]() |
Saneczkarze na przystanku metra szykujący się do wjazdu na specjalną, przygotowaną dla nich trasę Zima w Laponii |
![]() |
Widok z pracy |
![]() |
W pracy - napadało nam za oknem śniegu :) Tak troszeczkę :) |
Kolor nieba w połączeniu ze śniegiem - cudnie :) a to wszystko sponsorowała noc polarna Innymi słowy: "oprócz błękitnego nieba, nic mi więcej nie potrzeba.." |
Pierwsze wschody słońca po nocy polarnej - wystawało niewiele ponad horyzont :) |
Jesień - tylko w Kautokeino
![]() |
Kolorowoooooo |
Wooow cudne miejsca!
OdpowiedzUsuńPolecam odwiedzić :)
Usuńwidze nie tylko UK dopadly upaly ...
OdpowiedzUsuńPS uwielbiam twoje glowne zdjecie !!
w takim razie ja widzę, że nie tylko Norwegię dopadły ;) męczą nas nieziemsko.. choć z 2 strony trzeba się z nich cieszyć. tutaj zima nas nie oszczędza ;) a co do zdjęcia, dzięki. też je bardzo lubię :)
Usuń