poniedziałek, 9 stycznia 2017

Blog - podejście numer dwa


Szybki skok w Nowy Rok i powrót na blog ;)


Powrót bez oznajmiania, powrót stricte spontaniczny. A co! Jak szaleć to szaleć :). Skoro myśli do kolejnego tekstu spędzają mi sen z powiek to znak, że czas najwyższy je z siebie wyrzucić w cyberprzestrzeń. Zwłaszcza, że nawiązują do miejsca w którym się na tym blogu zatrzymałam - wątku toaletowego. Jak pięknie to brzmi. :)

Naprawdę nie sądziłam, że wątek miejskich szaletów w Skandynawii stanie się dla mnie tak wciągający. A jednak. Tym razem trafiliśmy na siebie podczas mojej wycieczki do Szwecji. Stał w centrum Göteborg'a, miasta na zachodzie kraju. Dumny niczym zabytek, zachęcający by przyjrzeć mu się bliżej.


Kolumnowy, z małym delikatnym szyldem WC. 

W momencie, kiedy go zobaczyłam, pojawiły mi się w głowie dwa skojarzenia: pierwsze, że mój wątek na blogu miałby kontynuację a drugi, że w Polsce "upchniętoby" w taką kolumnę kiosk RUCH'u. :) Przyznacie, że dawne kioski RUCH'u to najbardziej odlotowy wytwór polskiej rzeczywistości, który zresztą bardzo dziwił/dziwi i jednocześnie bawił/bawi obcokrajowców odwiedzających nasz kraj. A najzabawniejszą kwestią związaną z pracą w takim "pudełku" było/jest zawsze pytanie, a gdzie ta Pani chodziła/chodzi (nie wiem ile z tych kiosków jeszcze istnieje) do toalety? W ten sposób mamy kolejne powiązanie mojego polskiego skojarzenia z obrazkiem w Göteborg'u. W takiej kolumnie miałaby gdzie :D.

Jeżeli zastanawiacie się jakie wrażenia wyniosłam z odwiedzin w tej "zacnej" konstrukcji - nie wyniosłam żadnych, ponieważ po nie nie weszłam... Przyznam, że obawiałam się wszechogarniającej w środku klaustrofobii. Ba, mroczna konstrukcja mojej wyobraźni podsuwała również myśli, że może to tylko zejście do szaletowego podziemia.... Jakoś nie mój klimat. ;)

Rzeczywistość dookoła nas podsuwa dużo ciekawych skojarzeń, refleksji. Warto jej się czasem trochę poprzyglądać. I nie brać jej za oczywistą oczywistość.

Ze styczniowego Oslo,

Magda