sobota, 26 lipca 2014

Francuskie "ziemie" w Oslo

Witajcie!

Pamiętacie "charyzmatyczny" głos "charyzmatycznie" wyglądającego Zygmunta Chajzera w teleturnieju "Idź na całość" w latach 1997-2001? Przez te kilka lat nieustępliwie pytał swoich graczy a wraz z nimi całą publiczność przed telewizorami: "Bramka nr 1, bramka nr 2 czy bramka nr 3?" Cechą charakterystyczną tego pytania było to, że znajdowało ono zawsze ten sam odzew wśród publiczności, której zadaniem było wspierać bohaterów danego odcinka i która skandowała: "Idź na całość, idź na całość, idź na całość!!!". I nikt nigdy nie ubolewał nad tą co prawda "grzeczną i charyzmatyczną" manipulacją, ale jednak właśnie grą ze strony uroczego prowadzącego ;). Ba, wręcz przeciwnie. Nie  odbierała mu ona ani grama uroku tudzież chwały i sławy. Babcie nadal się w nim podkochiwały ("jaki łon przystojny"), rodzice cały czas widzieli w nim szanse na szybkie i łatwe dorobienie się a dzieciaki próbowały zgadnąć gdzie tym razem udało mu się ukryć czerwonego kota w worku, czyli Zonka (przegraną). Pamiętacie? Mam nadzieję, że tak.
Jednak dla tych, którzy nigdy nie mieli styczności z tym teleturniejem przytaczam krótki opis zasad tej "bramkowej" gry z wikipedii:

W grze uczestniczyły osoby wybrane spośród publiczności. Polegała ona głównie na podejmowaniu decyzji czy zabrać dotychczas zdobytą nagrodę, czy wymienić ją na inną. Gry były bardzo zróżnicowane, na przykład gracz mógł wymieniać znaną nagrodę na nieznaną lub na odwrót, odsprzedawać lub odkupować nagrody, brać udział w grach losowych, licytacjach, a czasem nawet w konkurencjach sportowych, jak np. rzuty rzutkami do tarczy.
W grze uczestniczyła też nagroda pocieszenia, maskotka, tzw. Zonk, przedstawiająca kota w worku. Wybranie jej oznaczało również utratę pozostałych nagród.
W finale gry uczestniczył gracz, który zdobył nagrodę o najwyższej wartości finansowej, lecz mógł on odmówić udziału w finale, wtedy wybierano kolejnego gracza. Finał zwykle polegał na wyborze nagrody z jednej z trzech "bramek", choć czasem pojawiały się dodatkowe elementy. Zazwyczaj w bramkach był samochód, mniejsza nagroda lub samochód i dwie nagrody, ale zdarzały się też inne sytuacje, np. kiedy do wygrania był więcej niż jeden samochód. W finale nie było już Zonka.

Zonk

A dlaczego o niej mówię? Co prawda takiego "charyzmatycznego" Zygmunta Chajzera, drogocennych nagród i tłumu wiernie skandującego "Idź na całość" koło siebie nie miałam ale ostatnio przyszło mi stanąć przed bardzo podobnym wyborem, a mianowicie: "bramka" nr 1, "bramka" nr 2 czy "bramka" nr 3. Tylko, że "bramkami" w moim przypadku stały się 3 publiczne toalety w barwach francuskiej flagi ustawione na środku Karl Johansgate, czyli w samym centrum Oslo.


Dlaczego w barwach flagi i to francuskiej plus otagowane hasłami z Rewolucji również Francuskiej: Wolność - Równość - Braterstwo pojęcia nie mam. Co skusiło Norwegów do stwierdzenia, że to właśnie na "obcej ziemi" w środku ich miasta będzie można załatwić te najpotrzebniejsze i bardzo osobiste sprawy - nie wiem... Ale gdyby ktoś z Was miał pomysł jak to wytłumaczyć, dajcie znać w komentarzach. 

W każdym razie przyszło mi wybierać niczym u Chajzera, choć na własną rękę. A więc polegając tylko i wyłącznie na swojej intuicji, nie sugerując się głosem ludu i przystojnego prowadzącego skusiłam się na....... czerwoną ("bramkę" nr 3). Teraz możecie mnie pytać, dlaczego czerwona z napisem Braterstwo? Najprawdopodobniej zadziałał odruch bezwarunkowy: dziewczynki na prawo, chłopcy na lewo plus nagle uznałam, że czerwony jest ok. I nie, nie spodziewałam się, że czerwony może oznaczać ZONKA, choć w sumie na ZONKA trafiłam - skubany. ;) Ale o tym za chwileczkę. 
Przejdźmy teraz do opisu obsługi mojej magicznej kabiny. Pobyt w niej wyceniono na 5 koron, czyli jakieś 2,5 zł. W tej cenie producent gwarantuje nam 15 długich minut, w których możemy oddać się relaksowi i "kanałowej medytacji" (choć kanału to ta kabina chyba jeszcze nie zdążyła zapuścić;)) Lub pewnie jeśli dopiero co przyjechaliśmy do miasta i nie mieliśmy jeszcze gdzie się przebrać, a zastały nas właśnie iście nieskandynawskie upały i "spływamy potem", możemy zdążyć spokojnie zmienić odzież. Myślę, że 5 koron to całkiem dobry deal. Jeśli chodzi o formę zapłaty ja zapłaciłam kartą. Nie dam teraz głowy, ale wydaje mi się, że to była jedyna możliwa opcja. Monet nie przewidziano. Fascynujące ;P. Wyprowadźcie mnie z błędu jeśli się mylę, ale w Polsce to chyba nadal nie do pomyślenia? Zatem po wstępnej zabawie z terminalem (jak go obsłużyć) drzwi do kosmicznej kapsuły się otworzyły. A głos dobiegający ze środka "zachęcał" tudzież bardziej zmuszał, żeby przekroczyć próg, ponieważ ZARAZ ZAMYKAMY. Nieco stresujące przeżycie ;P. Do tego drzwi otworzyły się z odgłosem ciężkiego dyszenia podobnym do odgłosu spłuczki w samolocie czy jakiegoś  parowozu. Jednak mimo wstępnych obiekcji postanowiłam wejść do środka i przekonać się jak tam jest. Pierwsze wrażenie? Klaustrofobia ;P. Tak od zaraz, na poczekaniu. Drzwi się "zassały" za mną i ogarnął mnie lęk, że nie będę umiała stamtąd wyjść. Z moich obserwacji zachowań innych klientów, którzy postanowili skorzystać z tych kabin chwilę po mnie, wynikało iż był to lęk powszechny, towarzyszący większości ;D. I jeszcze to wyobrażenie, że jeśli minie te 5 koron warte 15 minut ICH OCZOM (społeczeństwu Oslo) ukażę się ja w formie: "muszę pójść na chwilę w krzaczki". To by dopiero był blamage :P. Kolejne wrażenie i też niepozytywne wywołała na mnie sama toaleta, która była w formie "podłogowej" a nie jak w toi toi z sedesem. Dla mężczyzn żaden problem ale dla kobiet to dość niewygodne. Chyba, że Francuzki załatwiają się inaczej... Pardon! I po 3 w tej kabinie nie byłam sama! Swoją obecnością zaszczycił mnie król Olav V na którego cześć wygłoszono przemówienie a następnie "odwiedził" mnie tłum, który postanowił odśpiewać hymn Norwegii. To był ZONK!  ;) Prawdziwy, szczery i do bólu! :D 

Jak człowiek ma się skupić na (przepraszam za dosłowność) wydalaniu kiedy z głośnika dolatuje przemówienie na cześć monarchy! Nie mówiąc już o tym, że jak ma spokojnie zająć pozycję kuczną w momencie kiedy tłum wbija mu się w słuch i "stawia go swoim śpiewem do pionu" tak, żeby wymusić na nim godne zachowanie, wyrażające szacunek wobec tak podniosłej pieśni. To tak jakby pod Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie postawić podobne cacko i odwiedzającym puszczać Mazurek Dąbrowskiego. Wchodzisz ufnie do swojego "miejskiego SPA" a tam od progu "krzyczą" do Ciebie z głośników: "Jeszcze Polska nie zginęła..." Zaplanowany relaks zamienia się w wartę honorową, na baczność. Znając naszą polską naturę pewnie niejednokrotnie z kabiny dolatywałby jeszcze głos: "póki my żyjemy!!!" A na mieście słyszałoby się rozmowy w stylu: -"Wiesz kiedy ja ostatni raz śpiewałem hymn Polski?" -"Nie?" - "W toalecie pod PKiNem. Mówię Ci stary, ale jazda" ;) Nie mniej jednak przyprawiałoby to niektórych o zawał.

Nie wiem (bo z jakości nagrania nie mogę zrozumieć) co dokładnie jest to za przemówienie i gdzie miało ono miejsce. Ale na pewno jest to niezły zonk, że Norwegia "skrywa" swoje zamiłowanie do Francji w najbardziej "kanalarskim" miejscu w stolicy.

Tak prezentuje się owa czerwona "bramka" ze swoim terminalem na karty płatnicze.

A tak brzmi norweski hymn państwowy o tytule: "Ja vi elsker dette landet" w miejskiej toalecie


Przyznacie chyba, że to dość nietypowe miejsce na oddawanie się patriotycznym obowiązkom czy na zapoznawanie się z historią kraju... Przynajmniej mnie zatkało. I szczerze powiedziawszy chciałam stamtąd jak najszybciej uciekać bo ta kabina zaczynała mnie coraz bardziej przerażać. To było jak karny pobyt w "komórce" do której "zesłał" Cię nauczyciel historii za Twoje olewcze podejście do jego przedmiotu. Brrrr..... Nieprzyjemnie, bardzo! Dlatego do nagrania filmiku przekonałam się dopiero po paru ładnych minutach na zewnątrz i zrzuceniu z siebie pierwszych emocji ;). Postanowiłam, że wejdę tam jeszcze raz w celach "blogowych", żeby dla Was sfilmować bo mi na słowo nie uwierzycie, gdzie byłam i co przeżyłam ;). A już wtedy wiedziałam, że będę chciała Wam o tym opowiedzieć :). Szczerze mówiąc sama bym niedowierzała. Pomyślałabym, że to  dobry żart! 

A teraz patrząc na to bardziej z przymrużeniem oka. Tak sobie pomyślałam, że w sumie fajnie byłoby ustawić w zasięgu tych kabin ukrytą kamerę. Prawdopodobnie wyszedłby z tego projektu niezły materiał. I gdyby tak jeszcze wmieszać w to wszystko dowcipy w wykonaniu słynnych ostatnio norweskich braci-komików Ylvisåker, który zorganizowali już w Oslo "gadającą windę" i bankomat, byłoby się naprawdę z czego pośmiać. Gdyby ktoś chciał się zapoznać z "gadającą windą" odsyłam do YT. ;) Ale najbardziej znani są z przeboju: "What does the fox say"? FOX Myślę, że po obejrzeniu piosenki wszelkie wątpliwości co do tego kim oni są się rozwieją. 
Ja z koleżanką (bo nie byłam tam zupełnie sama) już na poczekaniu wychwyciłyśmy dwie zabawne sytuacje: dwóch facetów w średnim wieku (prawdopodobnie z USA) próbuje na wszelkie możliwe sposoby "odpalić" w czytniku swoją kartę i nic im z tego nie wychodzi. Jeden podkopuje nawet drzwi, żeby się "ocknęły". Niestety sezam pozostaje niewzruszony i się nie otwiera. Panowie się poddają i zrezygnowani odchodzą. I tu wkracza do akcji moja koleżanka, która do tej pory śmiała się z nich razem ze mną ale ostatecznie postanawia się nad nimi zlitować. Przez chwilę wyjaśnia jak włożyć kartę, żeby kabina zaczęła współpracować. Całość nadal wygląda zabawnie. Jeden z panów "wsiada" do naszej kosmicznej kabiny a drugi w tym czasie uwiecznia telefonem jego "oderwanie od ziemi" ;). Po czym pan ULŻYŁO MI wychodzi i z promiennym uśmiechem oznajmia nam wszystkim: "they played music" :D:D:D Tu kolejny raz wkracza do akcji Ewa, która uświadamia go, że tak owszem grali, ale hymn Norwegii a nie jakąś tam mjuzik ;). Pan wydaje się być bardzo zdziwiony ale dziękuje za pomoc i stwierdza, że się domyślił, że się z nich śmiałyśmy przed udzieleniem pomocy ;D. Chyba nic w tym dziwnego ;P. Akurat on wyglądał jakby miał zacząć przemawiać do terminala ;).
Druga para jest pochodzenia azjatyckiego. Tym razem Ona ma potrzebę i wybiera kabinę nr 1, granatową. Przerażenie na jej twarzy zaczyna wychodzić w momencie kiedy drzwi do kabiny zaczynają znowu dyszeć i syczeć. Nie chce się w środku zatrzasnąć. Z pomocą przychodzi zatem jej azjatycki rycerz, który przytrzymuje drzwi kabiny jedną nogą, żeby się nie domknęły i utrzymuje kontakt (nie wiem czy wzrokowy ale na pewno osobisty) z odwiedzającą. Wspomniany wcześniej lęk wygrał z nią 1:0.
Trzecie zdarzenie nie wykluwa się do końca, ponieważ dwie panie w średnim wieku nie potrafią przeczytać ze zrozumieniem co jest napisane na terminalu i kolejny raz kabina nie przyjmuje gości, bo nie umieją zapłacić za pobyt w niej ;). Tym razem nie chce się już nam tłumaczyć co i jak. Taki toaletowy wolontariat? Nieee. ;) Choć z drugiej strony pewnie mnóstwo wniosków dałoby się z takiego dnia wyciągnąć. Ba, całe socjologiczne badanie byśmy wyrobiły. Mnie by najbardziej ciekawiło kogo te kabiny przyciągają, jakie grupy wiekowe, mężczyzn czy kobiety, a może dzieci? Co najczęściej wybierają? Stawiają na kolor czy może przesłanie płynące z Rewolucji Francuskiej? :P Jak sobie radzą z rozkminieniem terminala? I co tak naprawdę czują po odbyciu historycznej podróży w czasie akurat w toalecie? Czy rozpoznali w ogóle (nie mówię o Norwegach) co to za utwór tam leci? Swoją drogą Norwegów też bym miała ochotę zapytać co o tym myślą?  Gdzie przebiega dla nich granica, po przekroczeniu której mogliby już powiedzieć, że ktoś obraził ich uczucia patriotyczne (swoją drogą temat, który w Polsce przewałkowano z 1000 razy w prawo i z 1000 w lewo). Jeszcze nie tak dawno temu czyli 17 maja na tej samej ulicy obchodzili swoje wielkie narodowe święto, czyli Dzień Uchwalenia Konstytucji z 1814 roku. I wtedy też śpiewali hymn i wiwatowali na cześć królewskiej rodziny, ale na żywo, stojąc pod balkonem królewskiego zamku, czyli dokładnie na końcu tej samej ulicy gdzie stoją nasze "bramki". Byli pięknie ubrani w swoje narodowe stroje czyli bunady, wyglądali elegancko, niczym postaci historyczne. Pokazywali swoją norweskość i byli z niej dumni. Rodzinę królewską pozdrawiał również niekończący się pochód dzieci ze wszystkich szkół w gminie Oslo. Ot taki twór który nam może kojarzyć się jedynie z pochodami pierwszomajowymi czy z okazji dnia dziecka i nie ma raczej pozytywnych konotacji historyczno-politycznych a tutaj jest bardzo pozytywnym przeżyciem dla dzieci i ich najbliższych. Wrzucę Wam kilka fotek:
 
Norweżki w bunadach


Tłum pod zamkiem


Karl Johansgate po której przechodzi pochód oraz na prawo od której między drzewami mieszczą się nasze 3 cudowne kabiny. 
Niczym podróż w czasie = pary pod zamkiem królewskim
Dzieci podczas pochodu


Wiem, że kiedyś obiecałam osobny post na temat 17 maja ale wiecie co, w sieci jest już na ten temat tyle materiałów, że nie trzeba więcej dodawać. Co nie oznacza jednak, że nie mogę dopisać paru słów od siebie i wrzucić fotek plus jeszcze raz linka do mojego filmu na yt: TU. A wszystko po to, żeby dać sobie i Wam powód do zastanowienia się o co chodzi z tym norweskim patriotyzmem? To pytanie gnębi mnie odkąd pomyślałam o napisaniu tego posta. I odpowiedzi na razie nie znalazłam. Za to coraz częściej odkrywam norweskie paradoksy i przekonuję się, że mimo iż tacy przewidywalni to jednak zaskakujący są moi przyszywani rodacy ;). Taki jeden wielki ZONK z nimi ;).

I tym akcentem się z Wami żegnam. Do następnego :)
Dobrej nocy (jak kończę tego posta jest już 02:27). :)

p.s. Ponoć w 2 pozostałych kabinach lecą inne przemowy i inne pieśni. Ale chyba nie mam zamiaru już tego testować. To zbyt "przerażające" ;). I wcale nie doda mi w tym względzie otuchy powiedzenie: "Idź na całość!!" 

8 komentarzy:

  1. Przyznaję, że to moja pierwsza wizyta na Twoim blogu i szczerze się zdziwiłam, gdy złapałam się na tym, że nie mogę się oderwać od posta o ... publicznych toaletach. Super napisane i teraz jeszcze bardziej ciągnie mnie do Oslo!

    Powodzenia i wszytkiego dobrego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, że trafiłam w Twój gust czytelniczy. I zapraszam ponownie ;). P.S. Toalety naprawdę nas (mnie i koleżankę rozbawiły) :).

      Usuń
  2. W życiu nie widziałam tak obszernej notki na temat publicznych toalet :D.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hehehe no to maja zabawe z kibelkami w norwegii ;) a co sie stanie jak nie wyrobi sie czlowiek w 15 min...? ;) no i chyba nie lubia francuzow, moje pierwsze skojazenie to bylo: sraaaam na wasza rownosc,wolnosc i braterstwo ;))) hihi ciekawy post bede wpadac na pewno :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popatrz nowe skojarzenie mialas :).
      Nie wiem co by sie stalo, gdybym przekroczyla czas. Wolalam tego nie sprawdzac ;P.

      Usuń
  4. 54 yr old Senior Editor Brandtr Cater, hailing from Winona enjoys watching movies like Major League and Cycling. Took a trip to Teide National Park and drives a Ferrari 250 GT SWB "Competition" Berlinetta Speciale. Najwiecej artykul

    OdpowiedzUsuń