sobota, 21 czerwca 2014

Sommerhoppuka 2014, Oslo :)

Witajcie :)

Tym razem chciałam Wam opowiedzieć o moim wczorajszym dniu, w którym po raz pierwszy w życiu uczestniczyłam w letnim grand prix w skokach narciarskich :). W Oslo na skoczni Midtstubakken (druga obok słynnej Holmenkollen) odbył się jeden z konkursów norweskiego cyklu Konica minolta sommerhoppuke 2014. Jeszcze kilka tygodni temu w ogóle bym nie przypuszczała, że trafi się taka gratka. A tu proszę! Nie dość, że konkurs ukoił troszkę tęsknotę za odległym w czasie sezonem zimowym to był to mój pierwszy konkurs live na igielicie, pierwszy live na skoczni Midstubakken i pierwszy tak kameralny! :) Bo jak inaczej określić zawody podczas których skacze tylko jedna drużyna a publiczność składa się głównie z członków rodzin zawodników i paru dodatkowych osób. Łącznie może z 30 osób. Nie ma żadnej ochrony, żadnych dziennikarzy a zamiast tego tylko piękny widok na całe Oslo, spokój, cisza i gofry własnoręcznie przygotowane przez mamę Tom'a Hilde (dla niewtajemniczonych, mama jednego ze skoczków) ;). Przyznam szczerze, że czułam się trochę jakbym uczestniczyła w zamkniętym konkursie skoków narciarskich tylko dla rodzin skoczków. Przyjemne wrażenie, choć trochę peszące w 1 chwili. Zazwyczaj nie trudno mi wtopić się w tłum przy skoczni a tu byłam niemal jak na świeczniku i czułam na sobie wzrok różnych mijających mnie osób. :)
Kiedyś wydawało mi się, że bardziej kameralnych zawodów niż konkursy Pucharu świata w Lillhammer nie ma lub nie będzie. Jak bardzo się myliłam ;P.  

Jeśli chodzi o wyniki nie będę się na ich temat rozpisywać czy wypowiadać, ponieważ nie śledziłam całego cyklu konkursów od początku i nie jestem zorientowana w temacie. Tym razem pojechałam na zawody tylko i wyłącznie dla przyjemności, żeby znowu nacieszyć oko widokiem skoczka podczas lotu :). Wiem, że część kibiców uznaje wyłącznie duże imprezy w sezonie podczas Pucharu świata. Dla mnie osobiście liczy się każdy na żywo oddany skok, nawet ten oddany w ramach treningu bez udziału publiczności. Nie zaprzeczam jednocześnie temu, że duże imprezy budzą o wiele większe emocje i są jakimś zbiorowym przeżyciem (osobista radość jest wtedy pomnożona przez tysiące innych radości, które przyszły oglądać zawody razem z tobą). To magiczne chwile, które na długo pozostają w pamięci :). Może kiedyś wrócę tutaj wspomnieniami do tego co już przeżyłam i opowiem gdzie i na czym byłam i jak wtedy było. Natomiast dzisiaj kładę się już spać z nowym doświadczeniem w plecaku życia. I tak sobie cały czas myślę jak ja tych ludzi podziwiam za ich odwagę. Uprawiają dyscyplinę, która jest w pewien sposób elitarna. Nie każdy może ją wykonywać, czy to z przyczyn fizycznych czy psychicznych. To "zawód" wysokiego ryzyka. A patrząc tak bardziej żartobliwie to praca "pod chmurką";). Trzeba lubić mróz, deszcz, pogodę i niepogodę. :)

Słowem zakończenia: 






Poniżej zamieszczam Wam jeszcze filmik ze skokiem Andersa Bardala oraz dwie fotki. I kładę się spać, bo oczy mi się już kleją :).


Skocznia Midtstubakken :)


Anders Bardal w drodze na skocznię :)








2 komentarze: